Quasi Una Fantasia życzy Table 7-2 Big deleted files recovery Key-Value Pairs Key Value FacebookUser12345_Color Red TwitterUser67890_Color Brownish FoursquareUser45678_Libation “White wine” Google User24356_Libation “Dry casino online martini
with a twist” LinkedInUser87654_Hero “Top sales performer” As the casino online number of users increases, keeping track of precise keys and related values can be challenging. wszystkim wesołych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia.
Quasi una Fantasia to debiutancka płyta duetu wokalno – akordeonowego. Bożena Boba – Dyga ( wokal) oraz Maciej Zimka ( akordeon, fortepian) wprowadzają nas w świat poezji śpiewanej, choć moim zdaniem bardziej pasującym terminem w tym wypadku byłby świat poezji muzycznej. Obrazy, które odmalowują artyści przenoszą nas w Galicyjski klimat z duszną, ale piękną atmosferą […]
Quasi una Fantasia to debiutancka płyta duetu wokalno – akordeonowego. Bożena Boba – Dyga ( wokal) oraz Maciej Zimka ( akordeon, fortepian) wprowadzają nas
w świat poezji śpiewanej, choć moim zdaniem bardziej pasującym terminem w tym wypadku byłby świat poezji muzycznej. Obrazy, które odmalowują artyści przenoszą nas w Galicyjski klimat z duszną, ale piękną atmosferą dumnego miasta Krakowa z jednej strony, by po chwili z całą stanowczością ukazać nam otwartość
i wielokulturowość naszego regionu od czasów zamierzchłych po dzień dzisiejszy z drugiej strony. Na tej płycie znaleźć można piękne ludowe tematy, jazzowe wariacje, ale także współczesne czasami improwizowane struktury melodyczno – harmoniczne, które w swej odmienności, a czasami wręcz przeciwności stają się w tej opowieści jednością oraz spójnością – dzięki wspaniałemu wykonaniu Bożeny i Macieja.
Jarosław Bester
Czego chcę od piosenki? Chcę, aby była znajoma, ale jednocześnie nowa. Chcę się poczuć zaskoczony, lecz zarazem pragnę dźwiękowego bezpieczeństwa. Pragnę zaryzykować zmianę nastroju, ale nie chcę, by cokolwiek mnie wybiło z równowagi. Chcę mieć ciastko i zjeść ciastko. Oto „Quasi una fantasia”, płyta z 17 piosenkami, która właśnie jest tym ciastkiem. Puszczam tę płytę, […]
Czego chcę od piosenki? Chcę, aby była znajoma, ale jednocześnie nowa. Chcę się poczuć zaskoczony, lecz zarazem pragnę dźwiękowego bezpieczeństwa. Pragnę zaryzykować zmianę nastroju, ale nie chcę, by cokolwiek mnie wybiło z równowagi. Chcę mieć ciastko i zjeść ciastko.
Oto „Quasi una fantasia”, płyta z 17 piosenkami, która właśnie jest tym ciastkiem. Puszczam tę płytę, włączywszy funkcję random – i słucham poszczególnych utworów, zdając się na wybór komputera. Nie dbam o kolejność, tak jak nie dbam o tytuły – po prostu daję się porwać przez swobodny nurt dźwięków, gestów, znaczeń i miękkiego głosu.
Ten głos – głęboki w dole, wyrazisty w środku i przeszywający u góry – roztacza przede mną niezwykły świat. Znam ten świat, wiem, jaki jest kolor kwiatów, umiem przewidzieć pogodę, ale każda pora roku, każdy miesiąc przynosi coś nowego, coś, czego nie znałem dotąd. Inżynier Mamoń, tkwiący we mnie gdzieś głęboko, czuje się komfortowo, ponieważ świat ten miał okazję już gdzieś poznać. Ale okazuje się, że było to we śnie, stąd inne kolory, inne zapachy, zupełnie inne brzmienia. We śnie – tak więc: czy to było naprawdę?
Obok kuszącego głosu _____ obejmuje mnie brzmienie akordeonu. To już nie jest weselna przygrywka, to już nie są skoczne rejony podpitej uciechy. To instrument – transformer, który – pomimo niewielkich rozmiarów – otacza mnie wokoło, obejmując soczystymi tonami i harmonią, która raz po raz umyka czujnemu słuchowi. Nie umiem tej harmonii zatrzasnąć w prostokątnej przestrzeni szufladki z etykietką funkcji – czasem ochoczo sama wchodzi do szafki, a kiedy indziej wymyka się, wyrywa, zbacza sprytną alteracją, unosi progresjami, i wreszcie koi triadą (z przymrużonym okiem dodanej septymy).
Wsłuchuję się w słowa… Czasem wiodą mnie wprost do semantycznego celu, czasem zbaczają paradoksem, albo tajemniczą elipsą. Zdarza się, ze tekst znika w wyrazistych tonach wysokiego rejestru I wtedy mimo woli mój słuch podąża za tym, co zdążył przyswoić przez lata edukacji: oto Bachowski porządek w jesiennym wydaniu molowej tonacji w Karczmie… Siedzę w tej karczmie od trzystu lat, a jednak ucho strzyże na odgłos trzech kurek (Syrokomle i Oroty). Życiodajny puls rytmu prowadzi mnie w Cudownych malikach i kupletach Cestovani; nawet Zapłakane oczy roztaczają swe wdzięki subtelnymi smugami bossanovy. Ni stąd ni zowąd do uszu dobija się styl country, zaskakująco w Świętach na koniec wieku oraz Dzikich nocach. W niektórych utworach organowe, panoramiczne brzmienie akordeonu ustępuje dostojnym, chorałowym współbrzmieniom solennego fortepianu – uspokaja w Przywileju piękna, zastanawia w Swiatym weczirze. Fortepian jest tutaj gościem z dobrymi manierami, akordeon zaś – gospodarzem o wielu talentach. Ma on nawet zdolność naśladowania zupełnie przyziemnych odgłosów, które zyskują na niezwykłości (kapitalnie udawana maszyna do pisania w Liście), kiedy indziej roztacza nastrój bardzo serio (kadisz w Oświęcimiu). Co pewien czas serce i umysł koją stonowane, statyczne smugi spokojnych akordów (Mowa br. Alberta, refreny Cestovani), wchodząc czasem na poziom nostalgicznej ballady (Sama zguby nawarzyłam).
Różnorodność utworów rekompensuje wspólne brzmienie i styl, co jest zasługą autora aranżacji. Pozostawił on dość miejsca na improwizację, dzięki czemu muzyka toczy się spontanicznie i zaskakująco – co w tym przypadku jest wielką zaletą, albowiem muzycy skorzystali z owej swobody z całą odpowiedzialnością, tworząc specyficzny klimat, niewolny od niewymuszonej i bezpretensjonalnej wirtuozerii. W każdym momencie płyty jej zawartość intryguje, frapuje, zachęca do dalszego słuchania, stymuluje zmysły.
Jeśli zatem kogokolwiek trzeba jeszcze namawiać do zapoznania się z efektem pracy zespołu nad projektem Quasi una fantasia, czynię to niniejszym z wielką ochotą!
Maciej Jabłoński